Tytuł: Wypadek na ulicy Starowiślnej
Autor: Lucyna Olejniczak
Wydawnictwo: Replika
Przeszłość kryje w sobie wiele tajemnic. Część z nich są w stanie zdradzić nam przodkowie, niekiedy są one przekazywane z pokolenia na pokolenie i pilnie strzeżone, czasami wychodzą na jaw przez zupełny przypadek. Niektórych zaś nigdy do końca nie będziemy mogli zgłębić, pozostanie wiele niejasnych kwestii, niedopowiedzeń, co nie znaczy, że nie warto podejmować prób dotarcia do prawdy.
Zwykle takie zamierzchłe historie kojarzą nam się ze starymi zdjęciami, pamiętnikami, z zakurzonymi strychami oraz bibliotekami wypełnionymi wiekowymi woluminami. Tymczasem, jak się okazuje, na tajemnicę z przeszłości można trafić nawet w Internecie, podczas rutynowego przeglądania prasy.
Na tajemnicę, a właściwie tajemniczą notatkę, trafia Lucyna, główna bohaterka powieści Lucyny Olejniczak, pt. „Wypadek na ulicy Starowiślnej”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Replika niewielkiej objętości lektura, to prawdziwa gratka dla wielbicieli rodzinnych historii, starego Krakowa, a także pióra pisarki. Znajdziemy tu nie tylko zetknięcie się dwóch planów czasowych – tego współczesnego i tego 1900 roku, w którym żył i pracował pradziadek bohaterki. Tym samym powieść jest niezwykłym zaproszeniem w podróż do przeszłości, odtworzonej na podstawie starych zdjęć czy gazet.
Owa notatka w gazecie, która rozbudziła ciekawość Lucyny, znalazła się w rubryce „Kraków przed stu lat” i dotyczyła śmiertelnego wypadku, jakiemu uległ strażak, sierżant Teodor Hanzelmann. Okazuje się, że nikt w rodzinie nie znał dokładnie historii pradziadka, zatem kobieta, namówiona przez dzieci, postanawia napisać o nim książkę. Ma ona być jednocześnie próbą wyjaśnienia zagadki śmierci mężczyzny, jak i próbą odpowiedzi na pytanie, jaki tak naprawdę był.
Okazuje się jednak, że wcale nie jest tak łatwo prowadzić to swego rodzaju dziennikarskie śledztwo, szczególnie jeśli mowa o wydarzeniach sprzed wieku. Całe szczęście jednak, że Lucyna na swej drodze spotyka wielu życzliwych ludzi, jak pracownik straży pożarnej, czy … pewien dziennikarz, wyjątkowo zaangażowany w dotarcie do prawdy. Na stronach książki pojawi się również sympatyczny Pan Władysław, różdżkarz, z niezwykłym talentem do przyciągania kłopotów.
Czy kobiecie uda się rozwiązać zagadkę? A może pewne fakty powinny jednak pozostać w przeszłości? Przekonamy się o tym dzięki lekturze powieści „Wypadek na ulicy Starowiślnej”, uroczej historii, o wielkim potencjale, niestety tym razem nie w pełni wykorzystanym przez autorkę, która zbyt pobieżnie potraktowała temat. Nie zmienia to jednak faktu, że lektura książki jest prawdziwą przyjemnością, zaś plastyczny jak zwykle język Lucyny Olejniczak sprawia, że przechadzamy się uliczkami Krakowa, jesteśmy w stanie bez problemu wyobrazić sobie jego klimat i … zakochać się w nim. Tajemnica, a także wydarzenia opowiedziane z punktu widzenia Heli, córki strażaka, schodzą na dalszy plan, kiedy zachwycamy się Rynkiem krakowskim w 1900 roku, witrynami sklepów sprzedających produkty po „najumiarkowańszych” cenach czy herbatę i wina „Znane ze swojej dobroci”. Piękna jest ta krakowska wyprawa…
Komentarze
Prześlij komentarz