Autor: Ian McEwan
Wydawnictwo: Albatros
Kwestie wiary, religii są niezwykle drażliwymi, trudno też dyskutować z drugą osobą na ten temat, trudno ją przekonywać do swoich racji czy porzucenia przez nią wyznawanych zasad czy wartości. Nie bez przyczyny w dobrym tonie jest zaniechanie rozmowy na ten temat w towarzystwie, a kwestie związane z religią czy też polityką, są swego rodzaju tabu. Religijne spory są tymi nierozwiązywalnymi, nie sposób bowiem rozstrzygnąć, kto ma racje, czyj Bóg jest lepszy, czyj w ogóle istnieje i wytycznymi której wiary powinniśmy się kierować.
A jednak jest ktoś, kto takie dylematy musi rozwiązywać, kto musi wobec spraw pozornie nierozwiązywalnych zając stanowisko i w ten sposób wpłynąć nie tylko na losy zainteresowanych osób, ale i ich otoczenia. Tym kimś jest Fiona Maye, sędzia brytyjskiego Sądu Najwyższego, specjalistka od prawa rodzinnego. Ta zbliżająca się do sześćdziesiątego roku życia kobieta całe swoje życie poświęciła pracy i dobru tych, wobec których orzekała. Jej uzasadnienia wyroków są publikowane i przekazywane sobie wśród prawników i sędziów, stanowią bowiem przykład doskonale wyważonej decyzji, kierowania się wyższym dobrem. Jej orzeczenia stoją ponad religią, ponad podziałami, są natomiast wyrazem troski o człowieka, o jego przyszłość. Niezależnie od tego, czy wypowiada się w sprawie wychowania dzieci zgodnie z nakazami religii czy też prowadzi głośną i kontrowersyjną sprawę rozdzielenia zrośniętych ze sobą bliźniaków, zawsze jest doskonale przygotowana, zawsze też zachowuje emocjonalny dystans do sprawy.
Być może jej zaangażowanie jest próbą zrekompensowania sobie pustki w sercu oraz w życiu, będącej efektem podjętej w przeszłości decyzji o rezygnacji z macierzyństwa. Odkładane na później zajście w ciążę na pewnym etapie życia okazało się być nieekonomiczne, ważniejsza była bowiem kariera szczególnie, że Fiona szybko zaczęła odnosić sukcesy, a czternastogodzinny dzień pracy nie sprzyjał wychowywaniu dziecka. Tyle tylko, że teraz, kiedy jej małżeństwo przechodzi kryzys, zdaje sobie sprawę, jak wiele poświeciła dla kariery. Kiedy Jack oświadcza, że planuje przed śmiercią przeżyć płomienny romans, kobieta jest przekonana, że mąż planuje rozwód. Tymczasem on pragnie wygodniejszego rozwiązania – zapewniając sobie bufor bezpieczeństwa w postaci żony, proponuje otwarty związek, na oku ma bowiem młoda współpracowniczkę, którą już zaczął podrywać. W przypływie euforii nawet wyprowadza się z domu, a choć ten szalony zryw trwa krótko, to szkody przez niego wyrządzone, są ogromne.
Fiona nie może jednak użalać się nad sobą i roztkliwiać nad dzieckiem, którego nie ma. Przed nią bowiem kolejna głośna sprawa, w której stawką jest życie młodego człowieka, Świadka Jehowy. Ten siedemnastoletni chłopiec odmawia podjęcia leczenia, bowiem jednym z jego elementów jest transfuzja krwi, zakazana w wyznawanej przez niego religii. Skazuje się tym samym na powolną śmierć, co więcej, jego rodzice również są przekonani, że należy postąpić zgodnie z wolą i naukami Pana. Orzeczenie Fiony obliguje szpital do podjęcia leczenia, mimo sprzeciwu pacjenta, ale czy na pewno jest to dobra decyzja? Czy sędzia ma prawo decydować o życiu i / lub śmierci? Jak zmieni się życie chłopaka po tym zabiegu, i jak zmieni się życie sędziny? Na te wszystkie pytania odpowiemy dzięki lekturze niezapomnianej książki „W imię dziecka”, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Albatros.
Ian McEwan po raz kolejny już stworzył książkę, która porusza nasze serca, która prowokuje do myślenia, które nie pozwala przejść koło siebie obojętnie. Mimo iż problem małżeński Fiony został w książce unaoczniony, to tak naprawdę wątki poboczne, a dokładnie wszystkie sprawy prowadzone przez sędzinę, a szczegółowo opisane, stanowią fascynującą lekturę pełną moralnych dylematów. Tym samym „W imię dziecka” jest powieścią, która nami wstrząsa, która – mimo poruszanych problemów – zwraca też uwagę swoją doskonałą konstrukcją, wyważonymi opisami, mało dynamiczną akcją, która nie jest tak ważna, jak poruszane w książce tematy.
Komentarze
Prześlij komentarz