Tytuł: Pielęgniarki
Autor: Christie Watson
Wydawnictwo: Marginesy
Ilu z nas, jeszcze w okresie dzieciństwa, marzyło o zostaniu pielęgniarką i zawzięcie leczyło swoje lalki i misie, ostrzykując je różnego rodzaju substancjami, bandażując ich rzekome rany czy bezlitośnie ściskając opaską ciśnieniomierza? Zapewnie wielu czytelników odnajdzie w tym obrazie również swoje wspomnienia, bowiem zabawa w siostrę czy lekarza jest dość częsta i przynosi wiele radości. Rzadko kiedy jednak ta beztroska zabawa przeradza się w prawdziwą pasję i stanowi zapowiedź wyboru drogi zawodowej. Szczególnie teraz, kiedy wciąż słyszymy o strajkujących pielęgniarkach, kiedy mimo postępu szpitale wciąż pozostają niedoinwestowane, zaś z powodu braku funduszy, liczba chorych przypadających na jedną pielęgniarkę wydaje się zbyt duża, by należycie się wszystkimi zająć.
A jak wyglądała droga zawodowa Christie Watson, dyplomowanej pielęgniarki dziecięcej, autorki książki „Pielęgniarki”? Opublikowana nakładem Wydawnictwa Marginesy książka nie jest typową biografią – choć zawiera sporo faktów z życia autorki, to raczej koncentruje się na specyfice zawodu pielęgniarki, na jej przymiotach, a także różnych zdarzeniach, z którymi pielęgniarki muszą się zmierzyć. Dlatego też jest to przede wszystkim książka dla tych, którzy pracują w służbie zdrowia lub chcą taką pracę podjąć, a także dla pacjentów i wszystkich zainteresowanych medycznymi opowieściami.
Autorka opisuje swoją skomplikowaną drogę do zawodu, nie ukrywając nierozsądnej wyprowadzki z domu w wieku szesnastu lat czy trudnych warunków, jakie panowały w bursie podczas odbywania kursu dla pielęgniarek, pisze też o trudnej sytuacji materialnej i pracach, które musiała podejmować, żeby się utrzymać do momentu, aż nie zdobędzie wymarzonego zawodu.
Czytamy o skomplikowanej roli pielęgniarki o specjalizacji ratunkowej, o tym, jak na początku swojej kariery wybrała zajmowanie się ludzką psychiką, czyli opiekę nad pacjentami psychiatrycznymi, pisze o położnych zabierając nas na oddział porodowy, tłumacząc jak bardzo zmienił się model opieki nad matkami i wyjaśnia rolę douli przy porodzie. Pisze o stażach odbywanych w różnych placówkach medycznych, dzieli się z nami pozyskiwanymi w toku nauki informacjami, opisuje interesujące przypadku oraz historie, które za sprawą różnych czynników utkwiły jej w pamięci.
Z postawy autorki przebija życzliwość, gotowość do niesienia pomocy, cierpliwość i empatia – nie bez przyczyny często na stronach książki Watson wspomina Florence Nightingale, uważaną za twórczynie nowoczesnego pielęgniarstwa. Watson nie ukrywa, że praca pielęgniarki jest trudna, wymaga również wielkiej elastyczności, ale przede wszystkim otwartości na człowieka. Autorka porusza wiele aspektów tego zawodu, a nie zawsze obrazy przez nią nakreślane mają pozytywny wydźwięk.
Mimo nagromadzenia na stronach książki ludzkich tragedii, począwszy od samotności, odrzucenia przez śmiertelną chorobę, to lektura „Pielęgniarek” nie przygnębia. Wręcz przeciwnie – zarówno pogoda ducha Watson, jak i styl narracji i sposób spojrzenia na swoją pracę sprawiają, że dzięki tej pozycji zaczynamy wierzyć, że coś takiego jak „powołanie” do tego typu służby ludziom istnieje, choć nie każdy odkrywa je na etapie poszukiwania ścieżek zawodu. Będziemy mieli zatem okazję do wzruszeń, do negatywnych emocji, ale również autorka wleje w nasze serca nadzieję, że są jeszcze pielęgniarki, z takim podejściem do ludzi, jakie ona sama prezentuje.
Komentarze
Prześlij komentarz