Recenzja książki: Jan Tomkowski "Jesień"

Tytuł: Jesień 
Autor: Jan Tomkowski 
Wydawnictwo: Arkady 



„W kierunku Ziemi mknęła zabłąkana asteroida i prawdopodobnie zbliżał się koniec świata. A ja miałem jeszcze tyle spraw do załatwienia! Musiałem odnaleźć Henryka i pozbyć się Pauliny, uratować Justynę, a potem zdobyć bilet na podróż w czasie” – te słowa mogłyby równie dobrze zapowiadać powieść fantastyczną, jak i katastroficzną. Oczywiście tak by było, gdybyśmy potraktowali je dosłownie i umieścili w sztywnych schematach cech charakterystycznych danego gatunku. 

Tyle że powieść prozaika, historyka literatury, Jana Tomkowskiego, pt. „Jesień”, znacząco wymyka się wszelkim schematom, porównać ją można bardziej do dzieł filozoficznych czy tekstów Jamesa Joyce`a. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Arkady książka jest bowiem dziełem egzystencjalnym, zawierającym zarówno problemy dnia codziennego, jak i dylematy dotyczące przyszłości (niepewnej, wszak czeka nas widmo zderzenia z asteroidą). Tytułowa jesień jest zaledwie pretekstem do poruszenia tematów związanych z przemijaniem, końcem, a także do powrotu wspomnieniami do lat minionych. Z pewnością nie jest to lektura dla wszystkich. Te osoby, które oczekują wartkiej akcji i sensacyjnych wydarzeń, będą niemile rozczarowane, te zaś, które lubią smakować słowo niczym wino, które smakują się w opisach, które lubią zagłębiać się we własne wnętrze, analizować, robić podsumowania, będą delektować się każdą stronicą tej napisanej z iście poetyckim natchnieniem książki. 

Bezimienny bohater powieści, równocześnie narrator, stoi u schyłku życia – zarówno w sensie metafizycznym, jak i biologicznym. Młodość ma już dawno za sobą, teraźniejszość – poza obserwacjami dotyczącymi powolnego rozpadu cywilizacji i upadku kultury – wypełnia mu wspominanie starych czasów, sięga pamięcią aż do szkolnej ławy i nauczycielki o mało pedagogicznym podejściu. Wspomina osoby, jakie towarzyszyły mu na przestrzeni lat, w tym mniej lub bardziej ponętne kobiety, które przewinęły się przez jego życie. 

Mimo poruszanego faktu przemijania, mimo opisanej postępującej atomizacji społeczeństwa, a także spodziewanego końca, trudno mówić o depresyjnej aurze książki, nie odczuwamy tu żałości, ubolewania nad rodzajem ludzkim. Towarzyszy nam za to nastrój lekkiej melancholii, ale wywołanej refleksją, zadumą nad własnym życiem. 

Sporo w „Jesieni” jest rozważań psychologicznych, sporo niewesołej diagnozy społeczeństwa, ale wszystko to okraszone jest dużą dawką ironii. Nieustannie napotykamy tu także niezwykle przykłady plastycznego użycia słowa, a szczegółowe i działające na wyobraźnię opisy sprawiają, że wręcz czujemy się obecni w miejscu akcji, stajemy się częścią lektury. Dzięki temu, najnowsza książka Jana Tomkowskiego, mimo iż nie jest lekturą dla wszystkich, jest powieścią, w której się można zatopić i do której powracać można wielokrotnie, nawet czytając ją tylko fragmentarycznie, delektując się pięknem słowa.


Komentarze