Recenzja książki: John Grisham "Wspólnik"

Tytuł: Wspólnik 
Autor: John Grisham 
Wydawnictwo: ALBATROS 


„Rzecz cała w wielkim skrócie: zabili go i uciekł / Więc kiwa palcem w bucie w tył i w przód” – śpiewał Piotr Machalica w piosence z filmu „Na kłopoty Bednarski”. A choć nieco naiwna historia dziś nie robi na nikim wrażenia, to jednak historia zna wiele przypadków, kiedy uznany za zmarłego człowiek okazał się mieć całkiem dobrze. 

Ten motyw wykorzystał również Patrick Lanigan, młody adwokat, który ponad cztery lata temu zginął w wypadku samochodowym. Nie było świadków zdarzenia, a samochód który doszczętnie spłonął nie pozostawił złudzeń co do losów kierowcy. Odbył się uroczysty pogrzeb, na którym wspólnicy w kancelarii żegnali kolegę, zaś wdowa po zmarłym nawet nie próbowała udawać załamanej, marząc o pieniądzach z polisy. 

Tyle tylko, że kilka tygodni po pogrzebie z konta kancelarii giną pieniądze nie tylko wspólników, ale i klienta, a wszystko wskazuje, że złodziejem jest właśnie Patrick. Ponad dziewięćdziesiąt milionów dolarów, które wprost rozpłynęło się w powietrzu doprowadziło kancelarię do bankructwa, zaś kolegów zmarłego rozsierdziło na tyle, że zdecydowali się na zlecenie poszukiwań Jackowi Stephanowi, byłemu śledczemu z Chicago, obecnie właścicielowi biura detektywistycznego, znanemu ze swej skuteczności. Wszystko bowiem wskazuje na to, że Lanigan sfingował swoją śmierć, zaś wyprowadzenie fortuny było od dawna planowane. Jak jednak złapać kogoś, kto ma prawdziwy majątek, wystarczający do tego, by ukrywać się przez całe życie? 

Na to i na inne pytania odpowiedzi poszukiwać będziemy w książce autorstwa mistrza prawniczych historii, czyli Johna Grishama. Powieść pt. „Wspólnik”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Albatros, to zdumiewający scenariusz jednego z najlepszych przekrętów wszechczasów, tym bardziej zdumiewającego, że zrealizowanego przez jednego prawnika, który przez kilka lat był w stanie grać na nosie funkcjonariuszom FBI. Ciężko nie traktować lektury jako swego rodzaju instruktażu (albo choć nie pomyśleć, o takich pieniądzach), ale przede wszystkim nie zachwycić się przemyślnie skonstruowaną fabułą. To właśnie ona, w połączeniu z frapującymi opisami przekrętu i jego mechanizmów, a także barwnym językiem, stanowi o wartości książki. Sięgnąć po nią powinni nie tylko miłośnicy powieści autora i / lub prawnicy, ale także wszyscy lubiący gwałtowne zwroty akcji, moralne dylematy i … pieniądze. 

Kiedy po ponad czterech latach tropienia i kolejnej fortunie wydanej na detektywa wreszcie udaje się odnaleźć Lanigana, a właściwie Danila Sivę, bowiem taką tożsamość przybrał obecnie prawnik, wszyscy są w euforii. Okazało się, że mężczyzna zmienił nie tylko imię i nazwisko, ale także – za sprawą chirurga – wygląd, a następnie zaszył się w małym brazylijskim miasteczku w pobliżu granicy z Paragwajem. Tam wiedzie sielskie, wygodne życie, choć zupełnie nie przystające do człowieka posiadającego taki majątek. Co więcej, nawet tortury nie są w stanie wymusić na Laniganie prawdy odnośnie miejsca ukrycia pieniędzy. Wszystko wskazuje na no, iż prawnik rzeczywiście nie wie, gdzie dokładnie zostały umieszczone, tyle tylko że ten brak wiedzy jest częścią misternie skonstruowanego planu… 

Jak zakończy się ta historia? Czy skoro nie detektyw, może FBI będzie w stanie odkryć, gdzie znajduje się skradziona gotówka? Czy życie Lanigana jest w niebezpieczeństwie i jaki stosunek do cudownego powrotu męża ma jego żona? Kto w tej opowieści jest dobrym, a kto złym? Przekonamy się o tym dzięki lekturze niezwykle frapującej powieści „Wspólnik”, która zostawia moralność i etykę daleko za sobą, która pokazuje prostotę geniuszu, od której nie sposób się oderwać. Szczególnie, że kiedy już jesteśmy pewni naszego zdania na temat tej historii, wszystko się zmienia… 



Komentarze