Tytuł: Uwięziony krzyk
Autor: Anna Naskręt
Wydawnictwo: MUZA
Wyobraź sobie sytuację, w której zostałaś zamknięta …w swoim ciele. Nie możesz ruszyć głową, ręką, nogą, nie możesz zakomunikować nawet swoich podstawowych potrzeb fizjologicznych, bowiem straciłaś również zdolność mowy. Nie przełykasz sama, zatem jesteś karmiona sondą – nie masz nawet szans poczuć smaku pożywienia, które spożywasz. Jesteś na dodatek zdana na łaskę obcych ludzi, którzy – jak się wkrótce przekonasz – nie zawsze są ci życzliwi. Brzmi jak najgorszy koszmar? Szczęściem byłoby, gdybyś rzeczywiście mogła się z niego wybudzić. Niestety czasami bywa tak, że ten koszmar staje się twoją codziennością…
Doświadczyła tego Anna, pełna marzeń i planów na przyszłość kobieta. Dopiero rozpoczęła samodzielne życie, dopiero wyszła za mąż i urodziła córkę, będącą jej największą radością, a już życie postanowiło sprawić jej niespodziankę, przekreślając wszystko, o czym myślała. Uczestniczenie w wychowaniu dziecka, plany biznesowe, a nawet małżeństwo – to wszystko zabrała jej wieloletnia choroba, która sprawiła, że kobieta stała się więźniem własnego ciała. Co najgorsze – więźniem w pełni świadomym tego, co się z nim dzieje.
Tę wstrząsającą historię choroby, niedokrwiennego udaru pnia mózgu i móżdżku z czterokończynowym porażeniem spastycznym, na którą Anna zapadła w wieku dwudziestu czterech lat, opisuje po latach w swojej książce „Uwięziony krzyk”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa MUZA książka Anny Naskręt staje się jednak nie tylko świadectwem tej choroby, ale wielkiej siły woli i determinacji, by wydostać się z tego więzienia, jakim stało się ciało, by znów móc zacząć prawdziwie żyć, by delektować się prostymi czynnościami, których – w gonitwie dnia codziennego – zupełnie nie dostrzegamy i nie doceniamy. To również wstrząsający obraz kondycji służby zdrowia, a także swego rodzaju znieczulicy, która panuje wśród jej pracowników. Po książkę sięgnąć zatem powinni właśnie zatrudnieni na stanowiskach opiekuńczych, pracownicy medyczni, by przynajmniej w nikłym stopniu potrafili oni wczuć się w sytuację chorej osoby, a także wszyscy chorzy i ich rodziny, bowiem książka daje nadzieje na poprawę losu, ale też dokładnie opisuje nie tylko zmiany, które zachodzą w ciele osoby chorej, ale również sferę emocjonalną.
Osiemnaście miesięcy spędzonych w szpitalu, niemal bez ruchu, bez możliwości komunikowania się, wciąż doświadczając niemocy lekarzy oraz pogardliwego, brutalnego wręcz traktowania przez personel medyczny, to dopiero początek piekła, przez jakie przejść musiała Anna Naskręt. Po tym okresie dało o sobie znać prawdziwe życie, codzienność odmierzana kolejnymi godzinami, podczas których cała rodzina Anny zmobilizowała się, by nad nią czuwać. Wśród nich zabrakło męża, którego sytuacja przerosła, a także dziecka, którym zajmowali się rodzice małżonka, nie czując potrzeby przyprowadzać córki do Anny. Z książki przebija natomiast poświecenie matki, sióstr i wuja samej chorej, którzy odsunęli praktycznie na bok swoje życie, by nie tylko ulżyć chorej w cierpieniu, ale by doprowadzić ją do stanu, w którym będzie mogła samodzielnie funkcjonować.
Niezliczone procesje rehabilitantów, różnego rodzaju specjalistów, na których w większości zostały wyłożone prywatne środki rodzinny Anny, stały się odtąd jej codziennością. Ona sama nie poddawała się, dzielnie wykonując zalecane ćwiczenia, znosząc ból i upokarzające reakcje swojego ciała, które już raz ją zawiodło. Nie poddała się i zwyciężyła, zaś o tej heroicznej walce powstała książka. Publikację trudno oceniać z perspektywy jej walorów literackich, a trudno nie zauważyć siły, która się w niej kryje. Mam nadzieje, że lektura „Uwięzionego krzyku” będzie okazją do refleksji nad wyborem zawodu, dalszym jego wykonywaniem, że stanie się bodźcem do zmiany podejścia do pacjentów. Mam też nadzieję, że stanie się światłem w tunelu i da nadzieje tym, którzy chorują, że stanie się motywacją do wytężonej pracy w procesie zdrowienia, zaś rodzinom chorych doda siły, by chorym w tym procesie towarzyszyć…
Komentarze
Prześlij komentarz