Zebrało mi się troszkę kosmetyków do podzielenia się z Wami opinią, ale te ostatnie tygodnie przed porodem przypominają istne szaleństwo. Dlatego teraz, wykorzystując ostatnie dni (godziny?) dzielę się z Wami wrażeniami z testowania maseczki przeciwzmarszczkowej Q10 Anti-Falten Maske, Isana, zakupiona w Rossmann.
Według opisu producenta, maseczka stanowi ujędrniającą pielęgnację, która udoskonala mikrostrukturę skóry i wspomaga skórę podczas obrony przed wolnymi rodnikami – aby skóra stała się gładsza i wyraźnie aksamitna. Czy tak rzeczywiście jest?
Opakowanie maseczki nie przyciąga uwagi, jest nieco mało charakterystyczne, choć Q10 „rzuca się w oczy” obiecując korzyści związane z tym enzymem. Cena maseczki (niecałe 2 zł) jest bardzo korzystna biorąc pod uwagę, że wystarcza ona na 2 aplikacje. Równie zadowalająca jest ilość maseczki w 1 saszetce, wystarczy ona akurat na jedną aplikację.
Maseczka jest dość gęsta, o lekko wyczuwalnym, ale nie drażniącym zapachu. Mimo iż w opiniach o niej czytałam, że maseczka obciąża pory, wywołuje szczypanie twarzy, nic podobnego u siebie nie zauważyłam.
Maseczkę nakładamy równomiernie na twarz i szyję oraz dekolt, omijając okolicę oczu i ust. Po 10-15 minutach wmasowujemy lub usuwamy chusteczką kosmetyczną nadmiar produktu. Lekki problem miałam właśnie z usunięciem maseczki po wymaganym czasie, zaczęła lekko się „ciągnąć” za chusteczką. Ostatecznie, nawet nie dało się jej wmasować i musiałam zmyć jej pozostałości.
Niestety, tak jak cena maseczki jest niska, tak mierne były – po dwukrotnej aplikacji – efekty jej użycia. Skóra zrobiła się raczej natłuszczona i może lekko napięta, ale efekt utrzymał się bardzo krótko i zupełnie mnie nie zadowolił. O wypełnieniu, wygładzeniu zmarszczek można już zupełnie zapomnieć. Czy sięgnę po nią powtórnie? Raczej nie.
Skład:
Komentarze
Prześlij komentarz